czwartek, 11 lipca 2013

Tafla

Śmierć przeczesała swe hebanowe włosy smukłymi palcami i westchnęła, przeglądając się w zwierciadle wody. Jej oddech zmroził lodowatą toń, wprawiając w lekkie drżenie zanurzone konary drzew. Ciężkie powieki osnute białymi rzęsami opadły i śmierć odpłynęła w letarg. Śniła o nienawiści, swej nieodłącznej towarzyszce. Obrazy zmasakrowanych ciał, gnijących zwłok i krzyków pełnych rozpaczy karmiły jej spragniony umysł. Nienawiść znała się na rzeczy. Uderzała bezlitośnie, zawsze zbierając obfity plon. Szeptała upragnione słowa szaleńcom, zmieniając ich twarze w złowrogie maski i otulała ich swymi ramionami, niczym najczulsza matka wskazując ostatni bastion wolności.
Lekkie fale polizały stopy Śmierci, budząc ją z błogiego odrętwienia. Niebo poszarzało w odpowiedzi na błagania ofiary. Już czas- pomyślała widząc krwawe pręgi na ciele.
Małe dziecko topiło się, ostatkiem sił łapiąc haust powietrza. Rozrzucało ręce w rozpaczliwym geście, krztusząc się i próbując utrzymać na powierzchni. Jego małe, poskręcane ciałko powoli zaczęło opadać w brunatno-zieloną głębię. Śmierć już wyciągnęła ręce by zacisnąć je na jego gładkiej skórze, gdy jakieś silne dłonie złapały i wyciągnęły topielca do góry. Podniesione głosy rodziców nie pozwalały spokojnie odejść duszy dziecka.
Nagle pomiędzy ludźmi przemknął czarny płaszcz. Nie czekając dłużej, Śmierć wbiła paznokcie w umierające ciało, przytrzymując bijące wciąż serce. Krwawe pręgi zaczęły zanikać, a z nieba popłynęły kojące krople, ciężko uderzając o zimne zwłoki.